Lepiej późno niż wcale - po raz pierwszy stempluję.

Witam, witam :) Ten moment musiał kiedyś nadejść: moje pierwsze stemplowe zdobienie. Gdy wybierałam sobie produkty do recenzji z Born Pretty Store, postanowiłam, że pora na rewolucję w moim życiu (jak to dumnie brzmi!) i zamówię sobie płytkę. W oczekiwaniu na płytkę dokupiłam też dwustronny stempel, a gdy cały zestaw był już u mnie, rozpoczęłam próby. Nie było tak łatwo, jak myślałam, że będzie. Nie była to wina stempla a mojej nieudolności lub doboru nieodpowiednich lakierów. Jednym słowem nic mi nie wychodziło. Gdy zasiadłam w końcu do malowania paznokci do tej recenzji, wciąż nie umiałam stemplować. Przełom nastąpił właściwie tuż przed stemplowaniem na paznokciach nie na kartce, bo nauczyłam się, jak to robić, żeby cokolwiek mi wyszło. To, co widzicie na moich paznokciach to właściwie efekt pierwszej w miarę udanej próby, bo poprzednie były katastrofą :D Przede mną jeszcze wiele godzin nauki.


Po opisie mojej ciężkiej pracy przejdźmy do recenzji płytki. Znajdziecie ją w sklepie Born Pretty Store, pod TYM linkiem. Płytka BP-42 to cztery geometryczno-kwiatowo-maziajowo-azteckie wzory. Najbardziej przypadł mi do gustu właśnie ten aztecki, a na drugim miejscu ten, który wygląda jak dżdżownice :D Wzory bez problemu zmieszczą się nawet na bardzo długich paznokciach. Płytka przychodzi do nas zabezpieczona niebieską folią, którą należy odkleić przed pierwszym użyciem. Kosztuje 2.99$, a z moim kodem rabatowym LAFX31 otrzymacie 10% zniżki na zakupy. Pamiętajcie, że wysyłka jest zawsze darmowa, a sklep oferuje wiele pięknych płytek, które na pewno jeszcze wypróbuję :)


Bazą w moim zdobieniu był biały Sensique 101, wzór odbiłam używając turkusowego Delia Coral Prosilk 100, a trójkąty na palcu małym i wskazującym namalowałam złotym lakierem Essie "Good as Gold".


Mistrzynie stemplowania: nie patrzcie na moje wypociny :D Obiecuję poprawę!
Do usłyszenia :)

Color Club - Gift of Sparkle

Hej hej :) Jak się macie? Ja ostatnio jakoś nie mam na nic czasu i czuję się nieogarnięta. Mam nadzieję, że to minie. Na szczęście w kwestii paznokciowej nie zwalniam tempa, dwa razy w tygodniu jest obowiązkowe malowanie. Dzisiaj przybywam z podwójną recenzją - jako baza lakier Color Club, jako dodatek srebrna naklejka oczywiście tradycyjnie z Born Pretty Store. Zacznijmy może od naklejek.


Za 2.97$ dostajemy cały arkusz (mniej więcej rozmiaru A4) naklejek w różnych kształtach. Znajdziemy wśród nich pająki, motylki, diamenty, serduszka, a także wzory całopaznokciowe, które najbardziej przykuły moją uwagę. Do wyboru są dwie wersje kolorystyczne - złota i srebrna, ja akurat wybrałam tę drugą. Jeśli chodzi o efekt sam w sobie, jest ciekawy, nieco 3D, na pewno dodaje pazura zdobieniu. Naklejki mają jednak wielką wadę, która sprawiła, że po zrobieniu zdjęć je odkleiłam. Są bardzo niesympatyczne w obsłudze, ponieważ nie składają się jedynie z tej srebrnej "ramki", mają też przezroczyste tło. Tło to jest bardzo sztywne, ciężko dopasowuje się do kształtu paznokcia, najczęściej zwyczajnie odstaje na bokach. I nie jest to jedynie kwestia wzoru całopaznokciowego, bo testowałam też te mniejsze wzory. Pewnie myślicie sobie "Dlaczego nie pokryła tego topem?". Pokryłam. Kompletnie nic to nie dało, po wyschnięciu topu bez problemu odkleiłam naklejkę z paznokcia. Na pewno zrobię drugie podejście do tego produktu, ale na razie bardzo się zniechęciłam. A szkoda, bo na tych naklejkach bardzo mi zależało. Znajdziecie je TUTAJ, jak widzicie na zdjęciach klientów inne dziewczyny poradziły sobie z nimi lepiej, może mam za bardzo wypukłe paznokcie? Następnym razem użyję tylko kawałka wzoru.
Z moim kodem rabatowym "LAFX31" otrzymacie 10% zniżki na zakupy w Born Pretty Store, a wysyłka jest zawsze darmowa, więc warto się rozejrzeć :)



 Przejdźmy teraz do drugiej części recenzji, tej trochę bardziej optymistycznej, a mianowicie do bazy mojego zdobienia - lakieru Color Club "Gift of Sparkle". Kupiłam go na targach Beauty Forum w szalonej cenie 10zł. Od razu bardzo mi się spodobał, zresztą nie tylko mi, bo dziewczyny też się nad nim zastanawiały :D Gift of Sparkle to granatowa, dosyć przezroczysta baza, w której zanurzony jest fioletowy i czerwony pyłek oraz malutki holograficzny brokat. To zdecydowanie niecodziennie połączenie. Na żywo i w butelce widać bardziej fioletową poświatę, natomiast na zdjęciach wygląda bardziej granatowo. Co do krycia, nałożyłam dwie cienkie warstwy, ale w niektórych miejscach spokojnie można by dodać trzecią, lub od razu użyć jakieś granatowej/fioletowej bazy. Zmywanie zapewne będzie koszmarem, ale o tym przekonam się dopiero dziś wieczorem. Jestem bardzo zadowolona, że kupiłam ten lakier, mimo że mam kilka nieco podobnych, ten ma w sobie coś oryginalnego. Daje trochę efekt Galaxy i pięknie połyskuje, nawet bez bezpośredniego słońca.


Miałyście kontakt z takim rodzajem naklejek? Jak Wam się podoba ten galaktyczny lakier? :)
Do napisania!

Potwory i spółka, czyli jednooki Mike Wazowski

Hej :) Jak zwykle długo czekałam na nową paczkę z Born Pretty Store, ale wreszcie się doczekałam. Tym razem w mojej paczce znalazła się płytka (moja pierwsza w życiu...nie wiem, czy coś wyjdzie z tej recenzji bo nie umiem stemplować haha), naklejki i dekoracje 3D, które stały się już chyba moją podstawową zamawianą rzeczą. Właśnie o ozdobach 3D opowiem Wam dzisiaj. Na moich paznokciach znalazły się one w towarzystwie pewnego potwora... :)


Kojarzycie filmy "Potwory i Spółka" i "Uniwersytet Potworny"? Gdy wybierałam sobie do recenzji oczy z Born Pretty Store, nie do końca wiedziałam, co z nimi zrobię. Są dosyć duże, a w zestawie otrzymujemy tylko 2 sztuki. Jaki z tego morał? W grę wchodzi tylko jednookie stworzenie :D Wtedy mnie natchnęło. Od dawna miałam ochotę stworzyć zdobienie inspirowane bajką i wreszcie pojawiła się motywacja, by to zrobić. Przypomniał mi się Mike Wazowski, jednooki zielony potwór i wydał mi się na tyle łatwy do namalowania, że od razu wylądował na moich paznokciach. Jako baza posłużył mi zielony lakier Astor 326.
Parę informacji dotyczących samych oczu: są wykonane z plastiku, "źrenica" jest ruchoma i lata na wszystkie strony. Do wyboru mamy 5 opcji kolorystycznych, ja wybrałam nr 03, czyli po prostu czarno-biały. Ozdoby przykleiłam po prostu na top coat i wytrzymały 4 dni. Cena: 1.43$ za 2 sztuki. Średnica to 5mm, jak widzicie na zdjęciach zajmuje mi prawie całą szerokość paznokcia. Produkt znajdziecie na stronie Born Pretty Store, dokładnie TUTAJ. Przesyłka nierejestrowana do Polski jest zawsze darmowa, a z moim kodem rabatowym "LAFX31" otrzymacie 10% rabatu na zakupy :)



Co sądzicie o mojej interpretacji Wazowskiego? :D Według mnie jest uroczy.
Do usłyszenia!

Claire's - "White neons"

Jak zapewne zauważyliście, blogosferą zawładnął Key Lime Twist, który jest tak przepiękny, że kiedyś na pewno trafi w moje ręce. Na targach z niego zrezygnowałam, gdyż kupiłam wcześniej Color Club "Under the blacklight", który jest chyba bardzo podobny. Ale nie o nim będzie dzisiaj mowa, więc po co ten wstęp? :D Otóż dzisiejszy bohater należy do tej samej kategorii kolorystycznej, a mianowicie pastelowych neonów, bądź neonowych pasteli jeśli ta nazwa bardziej do Was przemawia. Lakier Claire's "White Neons" jest piękny i jedyny w swoim rodzaju, więc mam nadzieję, że Wam się spodoba :)


Co sądzicie o tym kolorze? Chyba najlepsze określenie to seledyn, choć nie jestem za dobra w nazywaniu barw. Skupmy się na kwestiach technicznych. Cena? Około 13zł. Krycie bardzo dobre, ALE...lakier jest nieco problematyczny w aplikacji, trochę za gęsty i za bardzo kremowy. Przynajmniej dla mnie, bo wolę namalować 10 cienkich warstw niż walnąć jedną grubą, tak jak w przypadku White Neons. Nie zaszkodzi mu kropelka rozcieńczacza. Nie potrzebuje białej bazy, a zmywanie to czysta (dosłownie czysta bo nie brudzi skórek :D) przyjemność. Moje paznokcie z tym lakierem zebrały mnóstwo komplementów, bo to jeden z tych kolorów, które wyglądają dobrze z każdą karnacją. Jestem nim zachwycona i nawet zastanawiałam się nad drugą buteleczką. Po krótkim researchu mam dla Was informację, że obecnie lakier ten sprzedawany jest jako pachnący jabłuszkiem, nie wiem jak się nazywa ale kolor jest chyba dokładnie ten sam :)


Wiem, że z Key Lime Twist nic nie wygra, ale może są wśród Was zwolennicy White Neons? :)

Essence Paper Print Manicure

Czeeść. Nareszcie piątek! Jestem dziś wyjątkowo zmęczona, jedyne czego mi trzeba to leżenie na kanapie z laptopem i czekoladą :3 Widziałyście może na półkach Essence zestaw do mani papierowego? Ja nie zachwyciłam się nim, bo do kompletu trzeba było dokupić specjalny bezbarwny lakier. Gdy pojawiły się przeceny, dorwałam zestaw "wycinków z gazet" za całe 2zł i stwierdziłam, że spróbuję poradzić sobie bez lakieru. Tak jak się spodziewałam, do papierowego manikiuru wystarczyła czysta wódka, czyli to, co każdy student ma w domu, haha :D


W każdym opakowaniu (są bodajże 4 wersje do wyboru) znajdziemy 6 różnych motywów, mi trafiły się gazetowo-geograficzne. Papier, na którym są wydrukowane te wzory to nic innego jak zwykły papier gazetowy, więc możecie spróbować z jakąkolwiek gazetą. Jak to działa? Wycinamy kawałek papieru, przykładamy do paznokcia i przyciskamy wacikiem zamoczonym w alkoholu. Trzymamy przez chwilę i voila! - wszystko się odbiło. Pokrywamy całość top coatem i gotowe. Nie ma w tym żadnej wielkiej filozofii a efekt może być bardzo oryginalny :) U mnie na pierwszy ogień poszedł najbardziej gazetowy motyw z zestawu. Tak sobie myślę, że to zdobienie jest esencją mojego Instytutu Dziennikarstwa - nie dość, że dziennikarski motyw, to jeszcze pachnący alkoholem :D


I jak Wam się podoba? Próbowałyście kiedyś tej metody? :)

Models Own Artstix "Boogie Dream"

Witam Was kochane kobiety, wszystkiego pięknego i lakierowego z okazji naszego święta! :) Być może niektóre z Was spędzają je na targach Beauty Forum. Ja byłam tam wczoraj i wróciłam z 7 nowymi lakierami. Ceny z roku na rok są coraz lepsze, aż trudno w to uwierzyć! Wyprzedażowe Orlątka w cenie 10zł to spełnienie marzeń lakieromaniaczki.
W dzisiejszym poście oczywiście nie zabraknie odrobiny glitter placementu, ale głównym bohaterem jest tu podwójny lakier Models Own Artstix, któremu niestety zapomniałam zrobić zdjęcia. Jak znajdziecie w internecie to będziecie wiedziały o co chodzi ;) Mamy do dyspozycji kremowy, dobrze kryjący pastelowy fiolet, a po drugiej stronie oryginalny topper z brokatem w nieregularnych kształtach. To połączenie prezentuje się bardzo dobrze, przede wszystkim nie jest nachalne, a jednak błyszczy. Aplikacja jest wygodna, tak jak wspomniałam wcześniej, krem jest dobrze kryjący, brokat rozprowadza się równomiernie. Ze zmywaniem trochę gorzej, użycie folii na pewno ułatwi Wam zadanie. Na palcu serdecznym ułożyłam holograficzne hexy, tym razem dość niestandardowo i wydaje mi się, że wygląda to dosyć ciekawie. Przez przypadek powstał trochę geometryczny i trójwymiarowy efekt ;)


Najlepsze w tym wszystkim jest to, że duet Models Own Artstix kupiłam w TKMaxxie za 8zł :D Gdyby był droższy pewnie nie zwróciłabym na niego uwagi, ale po pomalowaniu jestem zadowolona z zakupu.
Jestem strasznie ciekawa Waszych targowych zdobyczy! :D
Do napisania :*

Placement na granatowo

Hej hej, tyle się dzieje ostatnio, że jakoś nie mam głowy do postów. Przede wszystkim jestem zasypana produktami bornprettystore które czekają na recenzję, muszę chyba zrobić na nie osobne pudełko żeby się w tym wszystkim nie pogubić :D Tak to jest, za recenzje dostaje się punkty a za punkty nowe produkty, więc żal nie korzystać.
Mam nadzieję, że nie macie jeszcze dosyć moich brokatowych zdobień, bo one nie mają końca :D Dzisiejsze jeszcze na starym kształcie paznokci (tak kocham mój obecny kształt, że nie wyobrażam sobie teraz powrotu do poprzedniego!). Do zdobienia użyłam holograficznych piegów kupionych na jesiennych targach Beauty Forum (a za tydzień kolejne targi, jak ten czas leci :)). Zdjęcia robiłam na przystanku w oczekiwaniu na autobus. Tak, wszystkie moje zdjęcia powstają w podobnych warunkach, a przynajmniej te na insta. Zawsze staram się jakoś przyczaić żeby nikt mnie nie widział jak fotografuję swoje paznokcie, bo wygląda to co najmniej dziwnie. Oczywiście nigdy mi to nie wychodzi i muszę patrzeć na te zdziwione spojrzenia przechodniów lub znajomych, którzy akurat w tym momencie musieli przechodzić obok mnie. No a wracając do zdobienia: zdobienie jak zdobienie, tyłka nie urywa, co nie zmienia faktu, że glitter placement wciąż jest moją największą miłością :D